czyli taki eufemizm zamiast soczystego przekleństwa ;)
Na dodatek kurczaki, wbrew obiegowym opiniom, w tym "jedynie słusznej" linii dietetycznej, wcale nie są takie zdrowe jakby to wynikało z mainstreamów. Polecam zgłębienie tematu, szczególnie przez mamy mające małe dzieci.
Ale do rzeczy, bo ja nie o tym!
Moja rekonwalescencja po (nie)udanej randce z chirurgiem przebiega w miarę dobrze, więc umówiłyśmy się z sąsiadką Klim Juu na kolejne Domowe Warsztaty Kartkowe, a ich efektem jest.... jest drób.
Specjalnie na Anulkowe wyzwanie.
A ich matką chrzestną ( znaczy tego drobiu) jest
ElizaArt, która zaraziła mnie i Justynkę quilingiem.
Dziękuję ci Elizo za tego wirusa, leczenie będzie długie i kosztowne... ;P
No więc, drób wygląda tak:
linia: drób-prostokąt-biały
i nasze zdjęcie rodzinne:
A tymczasem...dalej kręcę ;)
***
No a w międzyczasie.... leczę jeszcze jednego wirusa, którego z kolei "sprzedała" mi Ania
( jeśli pamiętacie słynne warszawskie spotkanie klubu ADHD) ;)
Dzięki Anulka! Ty nawet nie wiesz ile mnie to kosztuje!
I nie o pieniądzach mowa, tylko moich skołatanych nerwach ;)
Syzyfowa praca! Za pokutę powinni zadawać.... ;D
Ale się "szarpnęłam" na trudny( przynajmniej dla mnie) projekt... i póki co walczę, choć nie jest łatwo. Przy okazji się przekonałam, że jednak potrzebne mi są okulary!
To do następnego! :)
Ps.
Kot.
Kot... jest zawsze po niewłaściwej stronie drzwi!
Zawsze!