Czyli: miało być tak pięknie! ( a wyszło jak zawsze)
Ale po kolei. ( Nie mylić z PKP!)
Krasnale.....że niby dzieci niańczą ...koniom grzywy plotą...
Znalazłam parę w "mieście krasnali".
Ale nie dały się namówić żeby ze mną pojechać i dopomóc!
Zajmowały się swoimi dziwnymi sprawami...
Niektóre nawet nie zaszczyciły mnie spojrzeniem
A jeden chciał się tylko przytulać!
A dwóm takim gamoniom wręcz trzeba było pomagać, bo sami nie wiedzieli w którą stronę tę kulkę mają pchać!
Wprawdzie nocą miasto wygląda urokliwie
ale w dzień... pajęczyny z kątów wyłażą! ;-P, a żaby plują ludziom do hamburgerów! ;-D
Za to doczłapałam się jakoś po te mityczne wrocławskie lody, o których córa mi opowiada już od roku.
Nie powiem...warto było postać w tej kolejce jak za PRL-u ;-D
Pogoda słaba...więc pojechaliśmy dalej.
Za pobliską granicę.
Bratać się z miłośnikami dwóch kółek zza Łaby :-)
przywitano nas knedliczkami i rybą
te domki na kurzej stopce to nasze "apartamenty"
kto ciekaw naszej parady do czeskiego Jasenika zapraszam na fb do Mercuriusa
Niestety doszło do nieprzyjemnych incydentów.
Niektórym z nas "miłośnicy cudzych rzeczy" postanowili zmniejszyć ilość (co cenniejszych) bagaży.
***
Tu nastąpi zmiana klimatu!
Bo oto korzystając z pobliskości (jakieś sto parę kilometrów zaledwie) wykorzystałam jedyną okazję spotkania się z naszą blogową koleżanką, Ewcią z bloga : ewinkawkrainiepapieru, którą napadliśmy całą familią.
Ewciu, jeszcze raz ci dziękuję za przesympatyczne spotkanie! :-D
Już chyba zawsze Góry Sowie będą mi się kojarzyły z Tobą.
Twoje gifty uratowały nam życie po tym "wietrzeniu"
A karteczka stojąc w odpowiednim towarzystwie cieszy oczy
***
Pogoda nadal słaba.
A w drodze do domu złapał nas nawet deszcz. Przeziębiłam sobie nerki :-/
Kolejny tydzień mojego urlopu zaczął się deszczem...
No to w desperacji zabraliśmy się za malowanie sypialni, która już od dawna o to błagała !.
Dostała za karę zdechły morelowy kolor.
A ja przez notoryczne wietrzenie mieszkania dostałam kataru :-/
Środa przyniosła (nikłą) obietnicę pogody więc radośnie zjechaliśmy kawał drogi na naszą mazurską dzicz.
a tam gwiżdże!
uzbrojeni w zapasy
tudzież inne "argumenty"
popijając kawę nadal wyglądaliśmy tej obiecanej pogody...
od tego "wyglądania" na pomoście do reszty załatwiłam nerki :-/
las padał.... pokotem....pogody ani widu
sobotni ranek wręcz przyniósł jakąś wichurę...
więc w rozpaczy zapakowaliśmy manatki
i zarządziliśmy odwrót w "zorganizowanym pośpiechu"
wpadliśmy po drodze do Naszej Babci...
a tam ... "Suszyć zioło jest wesoło" part II ;-D
a wszystko się dzieje za takimi magicznymi drzwiami
I tak jakoś... chyba na tej fali czegotonierobienia, bezsensujeżdzenia, zniechęcenia i wyziębienia,
lub może zbyt długiej przerwy w kartkowaniu... przemknęło mi przez głowę...
żeby może to wszystko na "gwoździu odwiesić"....
Dorotko świetna relacja, ale współczuje tego braku idealnej pogody. Szkoda, bo było by milej. Niczego kochana na gwoździu nie wieszaj. Boże broń. Wygrzej nereczki, herbatki z prądem sie napij a zaraz dobre samopoczucie wróci. Trzymkaj się cieplutko. A i adresik mi zapodaj, co Ci te niebieskie kuleczki podeślę.
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć... Historyjka z życia wzięta niezwykle ciekawa i fantastyczna... Zdrówka życzę a pogodynek nie słuchaj- kłamią :p Serdeczności posyłam:)))
OdpowiedzUsuńWedług mnie, twój urlop był wspaniały. Cudne zdjęcia porobiłaś.
OdpowiedzUsuńDorotko widze , że nie lubisz na urlopie polegiwac bezczynnie :-) Fajnie tek przejchac pól Polski i jeszcze odwiedziic sąsiadów :-)
OdpowiedzUsuńSPotkanie z Ewcią fajna rzecz , miło tak spktakać się w realu. Z Wrocławskich krasnali moje ulubione too te z kulą , zawsze się z nim fotografuję :-)
Świetne jest to zdjęcie z miejsca noclegowania w CZechach , te motory przed domkami no rewelacja. Reszta fotek też urocza, .
Pozdrawiam serdecznie
Dużo, szybko i ciekawie tylko jakoś tak....pesymistycznie. Może to przez te nerki? Szkoda, że pogoda Wam nie dopisała. Kuruj się kochana bo zdrówka szkoda. Buziaki.
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja i zdjęcia:) Dużo zdrowia życzę:)
OdpowiedzUsuńO ja ciebie! jakas Ty pozytywnie zakręcona i szalona! fajnie , wszystko fajnie , swietna relacja , szkoda , tylko , że TA pogoda taka niedostosowana , ale wrażeń to macie , że hej! A na nerki uważaj nie ma żartów. Wiem cos o tym. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJadę do tych krasnoludków i jadę i dojechać nie mogę. Ciekawy wpis, parada imponująca, tylko skradzionych bagaży i chorych nerek szkoda - kuruj się i na gwóźdź niczego nie odwieszaj.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to były bardzo ciekawe wakacje - jak mieszkance Wrocławia relacja od krasnali bardzo mi się podobała 😊
OdpowiedzUsuńno masz, a mówili że będzie pogoda:(
OdpowiedzUsuńchociaż jak sie ma we wrześniu urlop to trudno liczyć na upały:D
Dorotko piękne zdjecia i czytając wcale nie ma sie odczucia, ze urlop do udanych nie należał, czasami ludzie są ważniejsi od pogody :)
buziaki
Uwielbiam czytać takie opowieści !! Wypad jak widzę udany, super :)
OdpowiedzUsuńOj tam ,oj tam , znowu mam podesłać jakąś kartkę z kotami na poprawę humoru ??? :-))) Dziękuję za napaść familijną ,może ją kiedyś uda się powtórzyć :-))) I za uhonorowanie mojej skromnej twórczości odpowiednim towarzystwem ;-)))
OdpowiedzUsuńO giftach nic nie wiem ;-))) To był zestaw pierwszej pomocy ;-)))
Usuńświetny foto-reportaż Ci wyszedł. I ja po mojej dłuższej przerwie zastanawiałam się, czy nie odwiesić tego kartkorobienia na kołku, ale zapomniałam o tym, jak tylko usłyszałam pytanie mamy, czy i w tym roku kartki na święta jej zrobię... Houk! Wzięłam się więc do dzieła.
OdpowiedzUsuńPS. A Wrocław uwielbiam, ma taki swój klimacik, który mnie wciąga...
UsuńHe he he he no ja to zawsze przeklinam tych cholernych meteorologicznych oszustów. .. i rzeczywiście konsekwencji żadnych. Szkoda, że pogoda nie dopisała :(
OdpowiedzUsuńAle żeś tak blisko była mnie i nie zjechała na kielicha to Ci chyba Kochana nie daruję!
;))))))))))))))))))))))))) Kocham wpadać tu do Ciebie na poczytanie :-)
OdpowiedzUsuńJa też :))) więc żadnego odwieszania !
UsuńJak, na kołku, co na kołku???
OdpowiedzUsuńWypad miałaś rewelacyjny, a że oszuści pogodowi nagadali głupot - to wiadomo no nie... Chociaż liczę, że teraz ja będę miała pogodę ładną, bo jadę w góry. Zastanawiam się czy sprawdzać co gadają, czy też nie ... bo z nimi nigdy nie wiadomo czy prowde gadajo czy nie.
Twoja relacja jest jak Twoje kartki- interesująca i z głębią :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że pogoda nie dopisała - mam nadzieję, że na kolejnym wyjeździe lepiej się spisze.
I zdrówka, zdrówka i jeszcze raz zdrówka, zwłaszcza dla nerek.
Pozdrawiam
Widzę, że wakacje i wyjazd pełen przygód, dobrze że Ty jesteś cała co do neeczek życzę zdrówka, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle fajna fotorelacja, krasnoludki są świetne! Szkoda tylko, że pogoda nie dopisała i ucierpiały na tym nerki. Zdrowiej szybko! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHalo! Zdetronizowałaś polityków!
OdpowiedzUsuńU Ciebie jak zwykle super relacja mimo nie super pogody. Szkoda nerek... ale podobno piwo pomaga :-)
We Wrocławiu ostatni raz byłam... chyba kiedy kieckę ślubną kupowałam, wtedy jeszcze nie było krasnali.
Ale przejechałaś kawał Polski, a mnie się rodzice zawieruszyli na Mazurach, mogłaś coś powiedzieć podrzuciłabym Ci adres - mama się chwaliła, że u nich ciągle pogoda.
:))) No taki urlopik, to ja rozumiem. A że pogoda niefajna... przynajmniej Was pogoniła po świecie. Prognoza pogody to czysta statystyka, a jak mówią matematycy są kłamstwa, wielkie kłamstwa i statystyka;) Zdrówka życzę, wygrzej się, piwa napij i kota przyłóż:))
OdpowiedzUsuńOj Dorota u Ciebie jak zwykle z przytupem :))) Fantastyczna wyprawa i super reportaż :)))) A na nerki to łap tego kota co to się obija, niech zarobi na michę i pogrzeje Pańcię :DDD
OdpowiedzUsuńMoże pogoda i nie dopisała, ale widzę, że wiele się podziało, więc chyba jednak warto było. A nereczki wygrzej i szybciutko do zdrowia wracaj :)
OdpowiedzUsuńTo widzę,że miałaś intensywny i uroczy urlop :)
OdpowiedzUsuńŚwietna fotorelacja, chociaz od tego Twojego pędu dostałam zawrotu głowy hihi. Ja juz stateczna kobitka jestem, mne atrakcje trzeba dozować;)
OdpowiedzUsuńBuziaczki:)
Dorotko, ruda to ja jestem z wyboru, wcześniej soczystomalinowa, a bez malowania srebrnosiwa hihi. Żeby było śmieszniej to od urodzenia ciemna szatynka;) Kto wie ile jeszcze kolorów przede mna;0
OdpowiedzUsuńBuziaki:)
Mimo niepogody przeżyliście trochę przygód ;D fajnie jest się spotkać z kimś ze świata blogowego!
OdpowiedzUsuńhaha trochę się pośmiałam z samego poranka :)
OdpowiedzUsuńExtra relacja :)
To musiała byc niesamowita wyprawa!
OdpowiedzUsuń